Każde nasze działanie przynosi odpowiedni skutek. To brzmi dość banalnie, prawda? A jednak w codziennym zabieganiu rzadko się nad tym głębiej zastanawiamy. Zamiast świadomie kierować swoim życiem, często po prostu dostosowujemy się do tego, co przynosi los – jakby wszystko działo się poza nami i niezależnie od nas.

Weźmy prosty przykład: budzisz się rano i sięgasz po telefon. Zamiast przez chwilę pobyć ze sobą, od razu zanurzasz się w wiadomościach, mediach społecznościowych, mailach. Niby nic wielkiego – ot, codzienna rutyna. Ale to jedno działanie ma swój skutek: nastrajasz swój umysł na reakcję, nie na obecność. Zamiast zaczynać dzień z uważnością, wchodzisz w tryb działania na autopilocie.
To, co robimy na co dzień – nasze drobne wybory – tworzy jakość naszego życia. Chwila po chwili. Działanie po działaniu. Dlatego warto się zatrzymać i zapytać: czy to, co robię, prowadzi mnie tam, gdzie chcę być? Czy to wspiera to, kim naprawdę jestem – i kim chcę się stać?
Działanie i skutek.
W świecie jogi prawo karmy jest pojęciem dobrze znanym. Ale czy naprawdę rozumiemy, czym ono jest i jak działa w praktyce? Karma to nie tylko duchowe prawo przyczyny i skutku, które determinuje naszą przyszłość. To przede wszystkim przypomnienie, że nasze dzisiejsze działania kształtują to, co wydarzy się jutro. Każdy moment to zaproszenie, by świadomie tworzyć swój świat.
Zbyt często żyjemy w swoich głowach. Tworzymy scenariusze przyszłości, snujemy plany, martwimy się tym, co może się wydarzyć – a tymczasem zapominamy, że ta przyszłość powstaje dokładnie w tym momencie. Gdy tylko zaczynamy to rozumieć, dostrzegamy, że to nie świat ani los, ale my sami jesteśmy odpowiedzialni za własne życie. Nikt inny.

Prawo karmy uczy, że każdy wybór ma znaczenie. Nawet brak wyboru to wybór – i on także niesie ze sobą konsekwencje. Kiedy zaczynamy żyć z tą świadomością, stajemy się bardziej uważni, obecni i odpowiedzialni. Każda decyzja, nawet najdrobniejsza, staje się częścią większego planu. To, co robimy dzisiaj, wróci do nas w przyszłości w postaci wydarzeń, relacji, stanów wewnętrznych.
Karma to nie wyrok
Nie traktujmy karmy jak jakiegoś losowego „czegoś”, co po prostu się ma. Karma to coś, co tworzymy – każdego dnia, każdą decyzją, słowem, intencją. To nie worek z losem, który ktoś wręcza nam przy narodzinach. To proces działania i konsekwencji – żywy, zmienny, aktualny.
Nie mówmy „taka karma”, kiedy spotyka nas coś trudnego, jakbyśmy musieli za to „odpokutować”. Karma nie jest karą. Nie jest też nagrodą. To nie system moralnych punktów za dobre i złe uczynki. To prawo przyczyny i skutku podobne do tego, które obserwujemy w naturze. Zasiewasz ziarno – coś z niego wyrośnie. Ale czy będzie to chwast czy kwiat, zależy nie tylko od tego, co posiałeś, ale też od tego, jak się tym teraz zajmiesz,
Gdy widzimy kogoś żyjącego w biedzie. Łatwo powiedzieć: „taka karma, widocznie w poprzednim wcieleniu zrobił coś złego”. Ale takie myślenie nie tylko jest upraszczające – jest też odczłowieczające. Sprowadza człowieka do schematu nagrody i kary, ignorując złożoność życia.
Bieda to często wynik strukturalnych nierówności, braku dostępu do edukacji, przemocy systemowej, historii rodzinnych i społecznych, na które jednostka nie miała wpływu. Czy dziecko urodzone w slumsach Delhi naprawdę zasłużyło na taki start? Czy to sprawiedliwe, by cierpienie traktować jak „zasłużony efekt karmiczny”, skoro może ono wynikać z decyzji i działań innych ludzi i całych systemów?

Takie podejście zdejmuje z nas odpowiedzialność – bo skoro „to ich karma”, to nic nie trzeba robić, nie trzeba pomagać. A przecież prawdziwa mądrość to nie obojętność, tylko działanie z empatią i świadomością. Karma to nie etykieta. To proces, który wszyscy współtworzymy – także wtedy, gdy wybieramy współczucie zamiast osądu.
Czy jeżeli ktoś zachoruje to kara za czyny? Choroba może wynikać z wielu czynników: biologicznych, środowiskowych, emocjonalnych, społecznych. Mówienie, że ktoś „zasłużył” na cierpienie, nie tylko nie pomaga – ale też zamyka serce na współczucie.
Zamiast tego warto spojrzeć głębiej: co mogę zrobić teraz, by działać z większą świadomością? Jak mogę wspierać siebie i innych, niezależnie od tego, co przynosi życie? Bo karma to nie pasywny zapis tego co się wydarzyło. To sztuka tworzenia przyszłości w tym jedynym wyjątkowym momencie.
Karma na macie
To właśnie w tym sensie praktyka jogi jest tak głęboko zakorzeniona w karmie. Stajemy na macie nie po to, by uciec od świata, ale by go świadomie tworzyć. By spojrzeć w oczy codzienności – z większą uważnością, z łagodnością, z intencją.
Każda asana, każdy oddech, każda chwila obecności staje się aktem twórczym. Każda decyzja na macie to mikrokosmos tego, jak funkcjonujemy w życiu.
– Kiedy podchodzimy do trudnej pozycji z frustracją – tworzymy ślad napięcia.
– Gdy z kolei uczymy się odpuszczać, oddychać, ufać – siejemy nasiona cierpliwości i spokoju, które zakiełkują w codzienność.
– Kiedy zostajemy w pozycji mimo dyskomfortu, ale bez przemocy wobec siebie – uczymy się, jak trwać z trudnością również poza matą.
– Kiedy pojawia się myśl: „to mi nie wychodzi”, a my odpowiadamy: „i to jest ok” – właśnie wtedy zmieniamy coś w naszej karmicznej strukturze.

Każdego dnia, krok po kroku, uczymy się stawiać świadome kroki – nie tylko na macie, ale i w relacjach, w pracy, w tym, jak traktujemy siebie i innych.
Nie chodzi o to, by wszystko robić idealnie. Chodzi o to, by być obecnym w tym, co robimy. Bo praktyka to nie tylko ruch – to jakość naszej obecności w ruchu. To decyzja, by być w ciele z miłością, a nie z przymusem. To gotowość, by zrezygnować z ego, które chce „osiągać”, na rzecz duszy, która chce doświadczać.
Dlatego nie siedźmy biernie. Nie czekajmy, aż coś się samo wydarzy. Twórzmy swoją przyszłość – radośnie i świadomie. Bo każda decyzja, którą podejmujemy dziś, buduje nasze jutro – i wpływa nie tylko na nas, ale też na tych, którzy są obok nas. W ten sposób mata staje się czymś więcej niż miejscem ćwiczeń. Staje się przestrzenią karmy – żywego procesu kształtowania siebie i świata.